Rus(k)ofobia

Rus(k)ofobia Czy wiesz jaka jest różnica pomiędzy „Ruskiem”, a Rosjaninem? Nie? Gratuluję. Masz duże szanse na zostanie rusofobem, o ile już nim nie jesteś.

       Ja nie lubię mojej nabytej rusofobii. Jest bezzasadna, a jednak skądś się wzięła. Nigdy nie byłam w Rosji. Nie mam rosyjskich przyjaciół, rodziny czy znajomych. Jedyny kontakt, co prawda pośredni, z ta kultura stwarzały mi lekcje języka rosyjskiego w szkole podstawowej i gimnazjum. Teoretycznie powinnam wiedzieć sporo o tym kraju, a jednak w rzeczywistości jest mi on zupełnie obcy.

       Moje bezpośrednie doświadczenie w kontaktach z Rosją i jej mieszkańcami jest nadal ubogie. Najszybszym sposobem, aby to zmienić stała się dla mnie lektura. Słysząc o rusofobii, myślałam, że mnie to nie dotyczy. Odkryłam jednak, że ja również jestem rusofobem. Otrzymałam tę cechę od społeczeństwa, w którym się wychowałam. Wiele mówiące słowo „Rusek” jest najpopularniejszym określeniem sąsiada zza wschodniej granicy. Przeciętny Polak, każdą osobę mówiącą z charakterystycznym akcentem, a już z pewnością posługującą się językiem rosyjskim, bez względu na jej narodowość i obywatelstwo, zakwalifikuje do „Rusków”. Kojarzą się z handlem na bazarach, mafią siejącą postrach wśród polskich gangsterów i tym, jak pisze jeden z internautów na forum, że Rosjanki są lepsze i tańsze.

       To tylko niektóre z istniejących w Polsce stereotypów i uprzedzeń, o których słuszności jesteśmy przekonani, a na których ja i moi rówieśnicy dorastaliśmy. Naszym głównym źródłem wiedzy na temat Rosji były media kształtujące jej negatywny wizerunek i dowcipy z cyklu: „Polak, Rusek i Niemiec…” Polacy nie wiem z jakiego powodu są przekonani, że świetnie znają Rosjan. Aczkolwiek ta pozorna wiedza, również moja, oparta jest na powszechnie panujących stereotypach, uprzedzeniach i fobiach. Należą do nich: umiłowanie Rosjan do wódki i napojów wyskokowych. Traktujemy ich jak wiecznie pijanych alkoholików i myślimy, że jest to ich cecha narodowa. Myślimy o nich jako o bazarowych handlarzach tandetą, brutalnych i bezwzględnych mafiosach, żyjących na skraju ubóstwa, zacofanych i przemarzniętych do szpiku kości mieszkańcach nieprzyjaznej nam krainy.

       Przecież to nie prawda, że zima w Rosji trwa cały rok oraz że panuje w całym kraju głód i nędza, jednak stereotypom lodowatej Rosji i jej biednego mieszkańca wciąż ulegamy. Przesadą jest również to, że szaleje tam przestępczość, a morderstwa i kradzieże są na porządku dziennym. Po złożeniu naszych wyobrażeń na temat wschodnich sąsiadów powstaje ciekawy i barwny obraz. Jest nim Iwan Iwanowicz Iwanow, prawosławny, lubiący alkohol mafioso, noszący czapkę uszatkę. Zajmuje się mordowaniem na zlecenie, stręczycielstwem, przemytem oraz handlem na Stadionie Dziesięciolecia.

       Charakterystykę Rosjanina widzianego polskimi oczami uzupełniają słowa Józefa Ignacego Kraszewskiego: „Rosjanie w całości(…)to dzicz pierwotna, pogaństwo (…)istoty przedzielające zwierzęta od człowieka”, a ich cechy to „usposobienie do kłamstwa, donosicielstwo, pokora, zepsucie kobiet…”. Tak więc uprzedzenia Polaków odzwierciedlały się również w literaturze, filozofii, sztuce i religii obydwu narodów. Z kolei rosyjski pisarz, Wiktor Jerofiejew prowokuje i wyszydza te uprzedzenia pisząc: „Gdybym był Polakiem to wszystkim, co rosyjskie, gardziłbym i nienawidził tego nieskończenie. To chaos, brud, śmietnik świata, do tego cały świat chcą przerobić na swój obraz i podobieństwo(…) Gdybym był Polakiem, myślałbym, że Rosjanie nie robią nic innego , tylko myślą o Polsce. O tym, jak nas na nowo najechać(…)”. Takie jest nasze myślenie o rosyjskości. Jesteśmy chyba genetycznie „zaprogramowani” na rusofobię. Czym ją usprawiedliwiamy? Powodów jest mnóstwo. Nie możemy wybaczyć Rosjanom zaborów, brutalnej rusyfikacji, zsyłek na Syberię, tłumienia powstań, najazdu wraz z Niemcami w 1939r., Katynia i innych zbiorowych mordów, a także politycznego podporządkowania sobie Polski po 1945r. Czy po tak przykrych doświadczeniach historycznych mamy prawo się bać izolować od Rosjan? Czy to normalne, ze rusofobię można nazwać naszą nabyta cechą narodową? Podobno zaraziły się nią nawet polskie elity, jak twierdzi doradca Putina, Siergiej Jastrzębski. Ostatnim „kijem” w mrowisku nienajlepszych stosunków polsko–rosyjskich stał się film Andrzeja Wajdy „Katyń”. Pomimo pozytywnego odbioru filmu po pierwszym pokazie w Moskwie w Ambasadzie RP, jedna z rosyjskich stacji telewizyjnych zaprzecza zbrodni katyńskiej i zrzuca odpowiedzialność na hitlerowców. Takie odbijanie piłeczki nie służy poprawie stosunków między obydwoma krajami. Co prawda wyrastaliśmy w różnych kulturach i różne są nasze prawdy, punkty widzenia, jednak fakty historyczne są niezmienne.

       Rusofobii nie brakuje również w świecie polityki, czasem uzasadnionej bardziej, a czasem zupełnie nie. Kości niezgody jest wiele od embarga na import polskiego mięsa do Rosji po wzajemne fochy dyplomatów obydwu krajów, którzy cały czas manifestują swoje fobie i uprzedzenia. Być może Rosjanie są lustrem, w którym Polacy boja się przejrzeć, boją się zobaczyć ludzi podobnych do samych siebie. Przekonani jesteśmy, że to co odległe jest inne, a tym czasem, wcale się tak bardzo nie różnimy od naszych wschodnich sąsiadów i tej prawdy obawiamy się odkryć, boimy się przez poznanie innych poznać samych siebie. Jesteśmy wystraszeni, cierpimy na kompleks niższości, dlatego musimy się jakoś dowartościowywać, najłatwiej to osiągnąć przez porównanie z kimś, przy kim wypadamy lepiej w naszym mniemaniu. Miejsce naszego strachu i fobii powinna zastąpić ciekawość i chęć poznania Rosjan, bo zdaniem Albrechta von Hallera, „nic nie zdoła lepiej rozproszyć przesądów jak znajomość wielu ludów(…)”.

 

Autor: IsKra

Szukaj

Śledź nas na:

Jesteśmy obecni w sieciach społecznościowych!